Sesje dla Lulu są ciekawe. Ciekawe przez otwartość Ewy – menadżerki ds. marketingu. Ciekawe, bo zawsze są robione na biegu. 🙂
Ewa rzuciła hasło, że potrzebuje nowych standów na stoliki dla nowej egzotycznej oferty. I tak jakoś wyszło podczas rozmowy, że zorganizujemy sobie małą plażę i na niej zrobimy zdjęcia.
Poniżej efekt:
Zepsułem
Ewa poszła po sałatkę i zostawiła mnie tylko na chwilę… a ja, by nie marnować czasu, zabrałem się za kolejne zdjęcia. Miałem przygotowany kieliszek, więc dolałem soku i fociłem. Niby nic, ale cały problem polega na tym, że cały drink to 130ml, a ja nalałem od serca i wyszło minimum 230ml. Już nie chciało nam się tego poprawiać i tak zostało. 😀 Nie od dziś wiadomo, że reklama kłamie.
Przygotowanie planu
Tło:
Muszę się przyznać, że nie do końca były przemyślane te zdjęcia. Zapomniałem przygotować tło, które ułatwi mi szparowanie.
A by to było rzeczywiście ułatwione, musi mieć kolor przeciwny do wszystkiego, co mam na planie. Czyli greenscreen odpada, ale bluescreen by wypadł tutaj rewelacyjnie.
Niestety nie miałem ani tego, ani tego. 🙂
Więc by sobie poradzić, poprosiłem jednego z pracowników firmy o pożyczenie niebieskiej koszuli, która robiła za tło. 😀
W tym konkretnym przypadku niebieskie tło ma tę niesamowitą zaletę, że nawet jak odbije niebieski kolor na obiekty, to nie będzie to wyglądać nie naturalnie, bo wiedziałem, że jako tło posłuży nam niebo/morze.
Dodatki:
– Liście mięty
– Kokos
– Pomarańcza
– Połówka ananasa — ucięty spód pod kątem by wyglądał na zakopany w piasku